Podczas gdy Fabio Jakobsen w stanie śpiączki przebywa w szpitalu w Sosnowcu, karawana Tour de Pologne jedzie dalej. Czy walka o zwycięstwo w etapach sprinterskich musi prowadzić aż do takich wypadków? – Sprinterzy finiszują w amoku i bardzo często analizują wyścig dopiero po mecie. Dopiero wtedy widzą, jak niebezpiecznie pojechali – przyznaje Bartosz Huzarski, były kolarz i ekspert TVP Sport.
Wielkie kolarskie święto, które wystartowało dokładnie w rocznicę tragicznej śmierci Bjorga Lambrechta, miało zakończyć się zupełnie inaczej. W świątyni sprintu, Katowicach, podczas jednego z najszybszych finiszów w całym kalendarzu UCI, doszło do koszmarnego wypadku. Walczący o zwycięstwo Dylan Groenewegen (Team Jumbo-Visma) staranował rodaka Fabio Jakobsena (Deceuninck-Quick Step), który z wielkim impetem wpadł na barierki, staranował także sędziego odpowiedzialnego za pomiar czasu. Wszystko wyglądało dramatycznie. Na szczęście stan zdrowia Holendra został ustabilizowany. Jakobsen przebywa w stanie śpiączki, a lekarze spróbują wybudzać go w piątek. Rodzina kolarza jest już w drodze do Sosnowca.
Czy dało się uniknąć takiego wypadku? Co sprawia, że sprinty są tak niebezpieczne? Co można by zmienić, by kraksy przed metą nie kończyły się aż takimi konsekwencjami? O to wszystko zapytaliśmy byłego zawodowego kolarza World Touru i eksperta TVP Sport, Bartosza Huzarskiego.
Jakub Pobożniak, TVPSPORT.PL: – Czy środowy sprint bardzo różnił się od typowego?
Bartosz Huzarski: – Sprint do ostatnich metrów był ułożony i bardzo bezpieczny. Nic nienormalnego nie miało miejsca. Były jak zawsze delikatne przepychanki, czasem dzieje się jeszcze więcej. Ostatnie 150 metrów było niezgodne z przepisami, niezgodne z ogólnie przyjętymi zasadami. Dylan Groenewegen zmienił tor jazdy, zaczął finiszować mniej więcej na środku prawego pasa, a skończył przy barierkach. Trzeba też dodać, że droga trochę była wyprofilowana w tamtą stronę, niemniej kolarz wiedział, że z prawej strony wjeżdża mu przeciwnik i chciał go przymknąć do barierek. Takie rzeczy się zdarzały, ale to zawsze się piętnuje. Z drugiej strony sprinterzy finiszują w amoku i bardzo często analizują wyścig dopiero po mecie, oglądając wideo. Dopiero wtedy dociera do nich to jak jechali.
– Nie zmieniałby pan profilu finiszu w Katowicach?
– Poprowadzenie mety z góry, ale na dobrej, prostej i szybkiej drodze, którą poprzedza kilka zakrętów i sekcja pod górkę, sprawia, że nie mamy do czynienia z masowym sprintem dwustu kolarzy, lecz walką skumulowanej grupy około dwudziestu-czterdziestu osób, która między sobą rozgrywa sprawy zwycięstwa etapowego. Cała reszta myśli tylko o tym, żeby bezpiecznie dojechać do mety. Tak samo było zawsze ze mną na tym etapie. Do momentu, do którego musiałem być skupiony, żeby nic nie stracić, jechałem na maksa, potem "puszczałem korbę" i uważałem, żeby się nie wywrócić.
Every year the same silly downhill sprint in the @Tour_de_Pologne.
— Simon Geschke (@simongeschke) August 5, 2020
Every year i ask myself why the organisation thinks it‘s a good idea. Bunch sprints are dangerous enough, you don’t need a downhill finish with 80kph!@cpacycling
Sagan x Cavendish (Tour 2017)
— País do Ciclismo (@DoCiclismo) August 5, 2020
Groenewegen x Jakobsen (@Tour_de_Pologne 2020) #tdp20 pic.twitter.com/HBugnq1Ip1
Nie jest jednak tak, że te barierki są złe. To są konstrukcje zaprojektowane po to, by wytrzymywały pewne obciążenia, ale nie wszystkie. Pewne jesteśmy w stanie przewidzieć, pewnych nie. Może gdyby kąt był inny, te barierki zachowałyby się jak te na Tour de France. Warto wyciągnąć jednak wnioski i szczególnie na takich finiszach pomyśleć nad pompowanymi bandami, ekranami czy nawet rozwiązaniami z Tour de France. Są też pewne wytyczne UCI. Stalowa brama na mecie jest zupełnie niepotrzebna, kiedyś były to dmuchane bramy, ale zmieniły się przepisy. Ciężko jest zabezpieczyć całą trasę. W zeszłym roku po śmiertelnym wypadku Bjorga Lambrechta wszyscy mówili, że wyścig był źle zabezpieczony. Nie możemy jednak zabezpieczać całej trasy, każdego drzewa czy przepustu. Barierki na finiszu rozleciały się w drobny mak i to pokazało ich słabość. Myślę, że ostatnich paręset metrów powinno być zabezpieczone barierą, której nie da się tak łatwo przesunąć.
– Spodziewa się pan dodatkowych konsekwencji wobec Dylana Groenewegena?
– Były głosy, że sprawa zostanie oddana do sądu. Konsekwencje powinny zostać wyciągnięte przez UCI i powinny być nieco bardziej drastyczne niż zwykle. Myślę, że największą konsekwencją dla Groenewegena będzie taki lincz i ostracyzm w środowisku. Nie ma przyzwolenia na coś takiego. Jest coraz mniej szacunku między zawodnikami i widać to w różnych tweetach czy postach na Facebooku, że zdarzają się sytuacje, w których ktoś przegnie.
I go to court this kind of actions have to be out of cycling. This is an criminel fact mister @GroenewegenD
— Patrick Lefevere (@PatLefevere) August 5, 2020